Egoizm to ludzka rzecz. To połowa sukcesu. Bez egoizmu zatracilibyśmy się bez echa, rozpłynęlibyśmy się za życia. Jego bratem bliźniakiem jest altruizm. Tylko z nim zatracilibyśmy się bez echa, zostałaby po nas tylko kruszejąca skamielina. Kiedy jednego jest więcej, przechyla nas na boki. Byle nie utonąć.
Od czasu do czasu naukowcy, jak to naukowcy, przeprowadzają analizy danych pochodzących z obserwacji, czy z wywiadów. Najczęściej dowodzą oni, że ludzie uprawiający zawody oparte o chęć pomagania innym są najbardziej narażeni na ryzyko wypalenia zawodowego. Do takiej grupy ryzyka należą np. pielęgniarki, nauczyciele. Ponoć ta grupa nastawiona na dawanie uważa swoją pracę za bardziej stresującą od innych grup zawodowych. Według naukowców ludzie biznesu podejmują zwykle swoje zawody z innych przyczyn niż chęć niesienia pomocy, wsparcia. Oni uważają ponoć swoją pracę za mniej stresującą. Są tym samym bardziej zaangażowani, zdrowsi, mniejszym ryzykiem wypalenia. Czyżby? Gdzie leży prawda?
Moje zdanie leży pośrodku, w środkowym punkcie poszukiwań i dowodów. Na każdej ze skrajności jest duże niebezpieczeństwo wypalenia, depresji, kłopotów. Każda podróż stamtąd (do środka) wiedzie często przez wypalenie, załamanie. To swego rodzaju żałoba, pożegnanie starego. Coś musi się rozsypać, aby mogło powstać coś. I każdym narodzinom towarzyszy ból. Warto umieć go czytać i umieć pomagać sobie w tej wyprawie. To taka sama odległość, taki sam tor przeszkód, które stoją na drodze do osiągnięcia dojrzałości, do zbilansowania i zbalansowania biorę i daję. Egoizm i altruizm najlepiej spotyka się w wolontariacie pracowniczym, jeśli jest on dobrowolny i świadomy. To najwyższy szczyt do osiągnięcia z Korony Ziemi.